Czwarty przypływ

 Mija półtorej roku naszego współżycia z pandemią. Nie wiem czy to długo, czy krótko. Wiem natomiast, że za krótko by się czegoś nauczyć i dostatecznie długo by oswoić nas ze śmiercią. W wielu przypadkach niepotrzebną... Czwarty przypływ pandemii obserwujemy przez różowe okulary naszych mediów... Obraz jest coraz groźniejszy. Myśli krążą wokół zdziwienia tym, że mało kto zdaje się przejmować czarnymi scenariuszami. Dlaczego? Oficjalne wytłumaczenie jest zaskakujące, bo istnieje obawa o wywołanie, wprowadzaniem ewentualnych obostrzeń, sprzeciwów społecznych... Wczorajsze dane są jednak bezlitośnie szczere - ponad 24 tysiące osób zakażonych i około 480 zmarłych. A przecież połowa z nas jest w pełni zaszczepiona, zatem można wnosić, że gdybyśmy zaszczepieni nie byli (w połowie) to te liczby byłyby dwukrotnie wyższe. No cóż - jeżeli na kimś nie robi to wrażenia to przepraszam i proszę przyjąć do wiadomości, że dla mnie jest to informacja przygnębiająca. Jaka perspektywa przed nami? Chciałbym napisać, że optymistyczna (bo gorzej już nie będzie!), ale  myślę że dokładnie odwrotna. Zastanawiałem się od połowy roku jak będzie wyglądała ta czwarta fala, wtedy przewidywana z dużą ostrożnością. Dziś już wiem - jest równie źle jak rok temu, tylko, że wtedy nie mieliśmy nawet odrobiny nadziei, bo nie było jeszcze szczepionek. Teraz są... i  co z tego? Perspektywa przyjmowania kolejnych dawek i życia w cieniu lęku przed zakażeniem się i zachorowaniem nie nastraja optymistycznie. Uczestniczymy w kolejnych wydarzeniach coraz częściej internetowych, zdalnych. Jak to się odbije na naszym życiu codziennym i społecznym? Z całą pewnością dojdzie do przesycenia nas treściami czerpanymi z Sieci. Uzależnimy się jeszcze bardziej (to już nie jest niebezpieczne - to już jest tragedia) od usług cyfrowych. Zostaniemy scyfryzowani na niespotykaną wcześniej skalę, bez drogi odwrotu. Jakie będą tego konsekwencje? Każdy z nas się domyśla, nie wszystkim starcza wyobraźni do zrozumienia spodziewanych konsekwencji, a tylko niektórzy się ich boją. A mnie szlag trafia, jak widzę naszych najmłodszych - jak robiąc cokolwiek, albo nie robiąc nic, bez przerwy wpatrują się w smartfony. Czy oni będą potrafili za rok, za dwa rozmawiać ze sobą bez pośrednictwa elektroniki? Nie... 

To byłoby na tyle... na dzisiaj... Kiedy będzie następny raz? Nie wiem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.